Tragedia w Powidzu
Wszczęto śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci dwóch osób w niedzielę w Jeziorze Powidzkim. Jedną z ofiar była 24-letnia mieszkanka Turku.
W dniu 1 maja 2011 r. na Jeziorze Powidzkim doszło do tragicznego w skutkach wywrócenia się jachtu kabinowego. Zgodnie z informacją podaną na stronie PSP Słupca wynika, że piątka młodych ludzi wypłynęła na jezioro wypożyczoną łódką. Około godz. 16:35 prawdopodobnie silny podmuch wiatru wywrócił jacht na bok. Wejście do kabiny, w której przebywały dwie osoby znajdowało się około metra pod wodą. Troje pozostałych osób - dwie kobiety i mężczyzna znajdowali się na powierzchni wody. Tym osobom z pomocą przyszli pasażerowie innego jachtu, który przepływał obok.
Jako pierwsi na miejsce zdarzenia przypłynęli druhowie z OSP Ostrowite i ruszyli na ratunek. Niestety, nie mieli żadnych możliwości, by dostać się do uwięzionych w kabinie osób. Próba postawienia jachtu okazała się nieskuteczna. Wówczas podjęli decyzję o podholowaniu łodzi do brzegu jeziora. Po kilkunastu minutach łódź znalazła się na płyciźnie. W tym czasie dopłynęła łódź ze strażakami z JRG PSP Słupca i pozostałymi strażakami z OSP Ostrowite. Uwięzione w kabinie załogi osoby udało się wydobyć dopiero po wycięciu otworu w burcie kabiny. Natychmiast przystąpiono do resuscytacji. Po półgodzinnej akcji ratowniczej lekarz stwierdził zgon kobiety i mężczyzny.
Z relacji bezpośredniego świadka wydarzeń wynika, że dziewczyna uwięziona w kabinie była w szoku i nie można było jej przekonać, by spróbowała się samodzielnie wydostać. - Jej chłopak, żeby pokazać, że to się da zrobić, wypłynął na powierzchnię ze środka. Wszyscy krzyczeli, żeby wyszła. Potem po nią wrócił i już tam został. Było jeszcze słychać głosy tej dwójki, zawodzenia i prośby o pomoc. Ratownicy nas uspokajali, że wszystko jest w porządku, bo mają powietrze, jeszcze ten bąbel powietrza jest na tyle duży. I zaczęli tą łódkę w jakiś zupełnie nieprofesjonalny sposób holować, sprawiając, że cała zanurzyła się pod wodę. I holowali łódkę z dwójką topiących się ludzi. Krzyczałem, żeby ktoś tam wskoczył ich ratować. To była kompletna nonszalancja i brak koordynacji. Na naszych oczach oni się topili, pod kierownictwem ekipy ratunkowej strażaków. - zrelacjonował w rozmowie z TV WTK Tomasz Siedlecki.
Źródło: PSP Słupca, Telewizja WTK
Ewelina Grabowska dla Turek.net.pl
Redakcja Turek.net.plFB
email: redakcja@turek.net.pl
telefon: 787 77 74 72