Szukajmy tego co nas łączy
Maciej Aniołczyk
Jedni powiedzą: łączy nas Turek, inni: łączy was koryto. Jeszcze inni powiedzą że nic nas nie łączy. A ja myślę, że bez względu na to, czy coś takiego w tym momencie jest, czy też nie, dobrze jest tego szukać. Czasem bardziej świadomie, czasem mniej, ale wydaje się, że łatwiej nam się żyje, gdy więcej nas łączy z innymi niż dzieli. Że więcej z tego wynika pozytywów dla nas, dla innych wokół nas, dla naszego miasta.
Moja historia związana ze startami do rady miasta, o czym być może nie wszyscy wiedzą, zaczęła się w roku 2010. Startowałem wtedy z list SLD. Niestety ze względu na sytuację rodzinną nie mogłem w żaden sposób prowadzić tzw. kampanii i do rady nie udało mi się dostać. Za to cztery lata później to już powstanie okręgów jednomandatowych i możliwość startu z własnego komitetu wyborczego. Wtedy pełen sukces i początki pracy w Radzie Miejskiej Turku. Na początku nie dołączyłem do żadnej innej grupy radnych. Pracowałem sam, uczyłem się i podpatrywałem. Mimo wszystko wspierałem burmistrza, bo od początku uważałem, że taka powinna być rola radnego. Jeśli nie ma żadnych ewidentnych powodów, to nie powinien być z gruntu „przeciw”. W trakcie kadencji doszło do tzw. przetasowań i wyłoniła się nowa większość w radzie m.in. wraz z radnymi, którzy startowali w wyborach razem z burmistrzem. W jej skład weszli również radni PISu, którzy mieli także „swojego” przewodniczącego. I wbrew temu, co niektórzy mogą mówić lub pisać, dla mnie był to bardzo dobry okres pracy w radzie. Wspominam go jako świetne doświadczenie. Radni, którzy znaleźli się wtedy w opozycji nie byli oczywiście zadowoleni z takiego stanu rzeczy. Często toczyły się dość żarliwe dyskusje n.t. uchwał, pomysłów i kierunku rozwoju. Patrząc jednak z perspektywy czasu, miały one ramy jakiejś dopuszczalnej debaty politycznej.
Niemal cały okres tamtej kadencji to organizowane przeze mnie spotkania z mieszkańcamiw moim okręgu. Bywało różnie,raz większa frekwencja, raz mniejsza. Każdy jednak mógł przyjść, zabrać głos, posłuchać racji innych. To właśnie wtedy udało się rozwiązywać takie problemy Osiedla Wyzwolenia jak brak miejsc parkingowych czy problemy z parkowaniem w miejscach „nie wyznaczonych”.Na spotkaniach bywali burmistrzowie, przedstawiciele Tęczy, PGKiM czy też dzielnicowi.
I tak oto doszliśmy do końca kadencji. Wtedy to zaczęła się, z mojego punktu widzenia, równia pochyła jeśli chodzi o możliwości porozumieniawielu osób współpracujących dotychczas w radzie. Kierowani jakąś pokrętną logiką partyjną radni PISu postanowili nie zagłosować za wotum zaufania dla burmistrza pomimo iż większą część kadencji współbrali odpowiedzialność za miasto. A już na pewno w roku którego dot. głosowanie.
W jesiennych wyborach 2018 r. to już zdecydowane zwycięstwo Burmistrza Antosika oraz grupy radnych z nim startujących wraz ze mną. Niestety dość szybko okazało się, że zwycięstwo rodzi także problemy. Zwykłe słabości poszczególnych osób czy też wybujałe ego zaczęły rodzić konflikty i niesnaski. Zorganizowane przeze mnie spotkanie z mieszkańcami dot. nowych uchwał śmieciowych, oprócz sukcesu frekwencyjnego, miało także swoje negatywne reperkusje. Niektórzy pytali mnie dlaczego na spotkanie zaprosiłem wszystkich radnych z okręgu, a nie tylko „swoich”. Wiem też, że były zastrzeżenia co do mojej samozwańczej roli prowadzącego to spotkanie, pomimo iż to ja byłem jego pomysłodawcą i organizatorem. Fakt faktem, iż było to ostatnie takie spotkanie. Kilka rzeczy się jednakże udało. M.in. powstała darmowa wypożyczalnia sprzętu rehabilitacyjnego,której byłem inicjatorem.
Coraz gorsze stosunki między niektórymi radnymi oraz burmistrzem, kilka znaczących różnic co do podejmowanych uchwał doprowadziło do mojego odejścia z klubu radnych i pozostania jako radny niezależny. Moja historia zakreśliła więc okrąg. Późniejsze wydarzenia, takie jak nagrywanie i publikowanie filmików na YouTube, personalne „wycieczki” pomiędzy uczestnikami sesji,które trwały godzinami (rekord to ponad 12-godzinna sesja w Sali gimnastycznej SP nr 5)– pełne wzajemnych oskarżeń i wypominek, utwierdziły mnie w przekonaniu, że podjąłem dobrą decyzję. Cały czas trzymałem się jednak swojej wizji roli radnego. Wspierałem burmistrza w jego działaniach i w naprawdę rzadkich sytuacjach głosowałem inaczej niż większość radnych.Myślę, że utrzymałem co najmniej poprawne stosunki z większością radnych, zarówno z jednej jak i drugiej strony sceny.
W międzyczasie wyrósł największy,według mnie,z dotychczasowych konfliktów. Ten na linii miasto-powiat, czy jak twierdzą niektórzy: burmistrz-starosta. Jego sztandarowym wręcz przykładem jest kwestia firmy DeVeris. Do tego dochodzą sprawy różnych inwestycji, które, z takich czy innych powodów, nie doszły do skutku lub mają duże opóźnienia. Główną jest oczywiście geotermia. I bez względu na to, kto tak naprawdę zawinił (być może w tej kwestii poznamy rozstrzygnięcie w postaci wyroku sądu), to jedno jest pewne. Z jednej i drugiej strony zabrakło chęci rozmowy i szukania tego, co łączy. Wynikiem są opóźnienia w inwestycjach, a zamiast wyciągania wniosków na przyszłość z historii takich jak sprawa DeVerisa, mamy festiwal wzajemnych oskarżeń.
Z tego powodu postanowiłem tym razem kandydować do rady powiatu. Z jednej strony, traktuję to jako nowe wyzwanie. Z drugiej, jeślizostanę radnym powiatowym, chciałbym być orędownikiem ściślejszego porozumienia miasta z powiatem. Mam nadzieję, że wyniesione z rady miejskiej doświadczenie oraz moja filozofia sprawowania funkcji radnego, może stać się pomostem do budowy lepszych relacji tych dwóch instytucji. Tym bardziej, że obie mają swoje siedziby w jednym budynku.
Dla dobrej współpracy miasta z powiatem ważne też jest oczywiście, kto zasiądzie na fotelu burmistrza i starosty. Z racji tego, iż pokazałem wcześniej, że ostatnio ta współpraca miała wiele mankamentów, chciałbym, aby w tych rolach zostali obsadzeni nowi aktorzy. I tak, jeśli chodzi o starostę, to trudno na razie wyrokować, kto w ogóle będzie w grze. Na fotel burmistrza, ja będę głosował na Piotra Rybarskiego. Nie ma on, co prawda, doświadczenia samorządowego, ale jego doświadczenie życiowe oraz zawodowe predysponuje go do funkcji publicznych. Poza tym m.in. w przeprowadzonej debacie przedwyborczej oprócz merytorycznej postawy zaznaczył chęć współdziałania z wszystkimi, którzy będą współtworzyć przyszłe władze miejskie. Poza tym widać było że cechuje go wysoka kultura osobista oraz chęć zmiany naszego miasta. I z tego powodu warto dać mu szansę.
Jeśli o mnie chodzi,nie mam zamiaru obiecywać nie wiadomo czego, co zrobiłbym jako radny powiatowy. Doświadczenie pokazuje mi, że tego rodzaju obietnice często nie mają większego sensu. Ważniejsza jest współpraca z innymi radnymi i,w tym przypadku,ze starostą oraz szukanie wspólnych rozwiązań, najlepszych w danym momencie dla ogółu mieszkańców. Czasem kosztem własnych ambicji czy planów. Jednak, jako reprezentant wybierany stricte przez mieszkańców Turku, mam oczywiście zamiar dbać o interesy naszego miasta i przedstawiać jego problemy i bolączki na forum powiatu tureckiego.
Na koniec proszę Państwa oczywiście o głos na moją osobę. Jestem kandydatem do Rady Powiatu Tureckiego z listy nr 5 , pozycja nr 7. Nie jest to jednak prośba za wszelką cenę. Równie dobry będzie głos oddany na kogokolwiek innego jeśli tylko dana osoba jest Państwu znana i macie do niej zaufanie, że będzie dobrze i z godnością reprezentować mieszkańców naszego miasta oraz powiatu.
Pozdrawiam, Maciej Aniołczyk
źródło: Materiał finansowany przez KKW Koalicja Obywatelska