Czarownik z Mongolii i własny świat starosty, czyli Rada Miasta o szpitalu
Podczas wczorajszej Sesji Rady Miasta poruszono kwestię Szpitala SP ZOZ w Turku, który boryka się z poważnymi problemami ekonomicznymi. Ta część sesji należała na pewno do Mariana Mirosława Marczewskiego, który na dyrektorze placówki nie zostawił suchej nitki.
Z zaproszenia na sesję nie skorzystali ani Paweł Czerwiński (dyrektor), ani Starosta Powiatu Tureckiego Zbigniew Bartosik. Informacji na temat stanu szpitala udzielali przedstawiciele Komisji Zdrowia Rady Miasta oraz Komisji Zdrowia Rady Powiatu, którzy 28 stycznia spotkali się z nieobecnymi podczas rady zarządcami, by zapytać się o kwestie związane z przyszłością szpitala. Wg słów radnej Niteckiej-Olenderek, dyrektor sytuację określił jako dobrą, co podobno odczuwalne będzie już w tym roku.
Głos w tej sprawie zabrał radny Marian Mirosław Marczewski, poddając pod wątpliwość kompetencje Pawła Czerwińskiego: - Odpowiedzi na pytania nie były wyczerpujące, nie były merytoryczne. Były beznadziejne, albo ich w ogóle nie było. Dramatycznie złe te odpowiedzi były. One były takie,że aż zastanawiałem się, czy pan dyrektor, odpowiadając na pytania, wiedział o czym mówi i zastanawiałem się także, czy w ogóle zna tą materię, z którą przyszło mu się zmierzyć w szpitalu.
Skwitował też postawę starosty, który raczej dziwi się nagłemu zainteresowaniu: - Jesteśmy radnymi tego miasta, słyszymy o różnego rodzaju zagrożeniach, docierają do nas sprzeczne informacje, a pan starosta śmie mówić, że jest zdumiony? Uważam, że sytuacja jest skandaliczna i w historii tego nowożytnego samorządu miasta nie miała jeszcze miejsca.
Padły także ostrzejsze słowa na temat zarządzania szpitalem przez powiat: - Pan starosta w swoich wypowiedziach wielokrotnie mówił o tym, że dobrze byłoby, żeby miasto i gminy włączyły się w ratowanie szpitala. Jak my to mamy zrobić? Nie jesteśmy małostkowi, jak nas potraktowano? Z jednej strony mamy udzielać pomocy, poszukiwać wsparcia, z drugiej mówi nam się „odczepcie się”. Pan starosta żyje w jakimś dziwnym świecie, ja nie wiem, o co chodzi, to jest jakaś małostkowość trudna do wyobrażenia sobie.
MMM wypominał niekorzystną dla szpitala umowę dotyczącą usług transportowych związanych z karetką z Konina, która została przedłużona, zmniejszenie kontraktu z NFZ, przegrany przetarg na usługi na rzecz kopalni czy sprawę odebrania pracownikom świadczeń socjalnych, na które nie zgadzą się związki zawodowe i lekarze. Mówił także o tym, że plan naprawczy nie jest wdrażany zgodnie z założeniami, począwszy od kredytu na ok 4,5 mln złotych, którego zarząd nie zamierza poręczać.
Marczewski skwitował też plany ograniczenia badań diagnostycznych w szpitalu : - Zużyty sprzęt, mniej badań diagnostycznych, no to może weźmiemy z Mongolii czarownika zatrudnimy. Turek jest jedynym szpitalem w województwie, który nie ma tomografu komputerowego – dodał, stwierdzając, że dowóz pacjentów na badania wiąże się z olbrzymimi kosztami.
Głos zabrał także Ryszard Bartosik, przypominając, że sytuacja SP ZOZ pogorszyła się znacznie w 2011 roku, a więc gdy zarządzanie nim przejęli Zbigniew Bartosik oraz Władysław Karski. Nie ukrywał żalu, że jego wcześniejsze przestrogi każdy traktował jako grę polityczną. Krytycznie odniósł się do tego, jak próbuje się ratować sytuację placówki: - Program naprawczy jest realizowany w tym zakresie, który dotyczy oszczędności na pracownikach szpitala. Kredyt uzyskany nie jest i nie będzie, a to był główny filar programu naprawczego. Te oszczędności, które wygenerują pracownicy przez to, że są im odbierane różne dodatki, ograniczone pensje, pójdą na opłaty komornicze i koszty sądowe, bo tego nazbiera się pół miliona złotych.
Burmistrz Miasta Turku Zdzisław Czapla odniósł się do kwestii długów i podatków: - Wiadomo, że jeżeli jest usługa, to trzeba za nią płacić. Jeżeli nie zapłaci szpital PGKiM-owi, to zapłacą mieszkańcy, bo ktoś zapłacić musi. Burmistrz zapowiedział, że podatek od nieruchomości nie zostanie umorzony: - Robiliśmy to przez dziesięć lat, lub prawie dziesięć. W sumie tego się nazbierało, dokładnie podam, 1 502 709, 26 zł. Władowaliśmy w ten układ ok. 1,5 mln zł i ani razu nie usłyszeliśmy słowa „dziękuję”, a jedynie pretensje.
Walka o szpital trwa, a jej cichymi obserwatorami są mieszkańcy miasta i powiatu, którzy z lękiem patrzą na przyszłość lecznicy. Lecznicy, której do „normalności” jeszcze sporo brakuje, ale będącej jednak gwarancją bezpieczeństwa, jeżeli chodzi o ochronę zdrowia.
ma