Wszystko zaczęło się od psa, który jeździł koleją
Już 2 kwietnia na rynek wejdzie książka „Przez czas i przestrzeń”, Wydawnictwa Kłobook. Jej autor Arnold Cytrowski pochodzi z Turku. Wydając bajkę spełnił swoje największe marzenie. Swoimi pisarskimi doświadczeniami podzielił się z Czytelnikami naszego portalu.
Mateusz Łechtański: W którym momencie w życiu zdecydowałeś, że chcesz pisać książki?
Arnold Cytrowski: „O psie który jeździł koleją”, to pierwsza książka, jaką świadomie przeczytałem. Pochłonąłem ją za jednym podejściem. Jakiś tydzień później był szkolny konkurs na opowiadanie, to napisałem. Bawiłem się świetnie, jak nigdy w życiu (a miałem osiem lat, więc to bardzo mocne stwierdzenie, bo wtedy życie jest super). Wszystko zaczęło się właśnie wtedy, ale bardzo długo nie traktowałem tego poważnie. Oddzielałem sferę marzeń od sfery życia, takie dorosłe dziecko. No, ale pisałem. Pisałem prawie cały czas, i ani na chwilkę o tym nie zapomniałem.
MŁ: Ile zajęło Ci napisanie tej książki?
AC: To akurat całkiem ciekawe, bo jeden dzień. Chciałem załapać się na jeden z literackich konkursów. Zwlekałem do samego końca, rzecz jasna, aż nagle okazało się, że pozostały mi dwadzieścia cztery godziny. Z pustki, jak za pstryknięciem, w mojej głowie zrodził się pomysł. Uznałem, że jest zbyt wartościowy, żeby go nie wykorzystać. Pisałem z małymi przerwami na jedzenie, na zimny prysznic, czy na kawę. Bat nad głową to bardzo skuteczne narzędzie. I co? Zdążyłem jakoś, z dwugodzinnym zapasem. Przejrzałem na szybko treść, wydawała się okej, ba, nawet więcej - byłem z niej dumny. Niestety formularz on-line konkursu odrzucił moją bajkę, nie zmieściłem się w maksymalnej ilości znaków, a nijak nie dało się tego skrócić, fabuła straciłaby sens. No i co, tak leżakowała sobie na półce, od 2015 roku. Morał? Czytajcie regulamin. No, ale wychodzi na to, że nie ma tego złego, prawda?
MŁ: Czy napisanie jej przyszło Ci z łatwością, czy miałeś wcześniej plan jak ma wyglądać czy wychodziło to spontanicznie w trakcie jej pisania?
AC: Chyba nie istnieje uniwersalny przepis na tworzenie rzeczy, ja robię to od końca. Na początku wpada mi do głowy zakończenie. A potem jestem tak tym ucieszony, że gdy już wymyślę imiona postaci – cholernie ważna sprawa, jak dla mnie – zaczynam pisać. I sam jestem ciekaw, jak to się fabuła potoczy, jak doprowadzi sama siebie do ostatecznego punktu. To zawsze jest coś świeżego, co sprawia, że nie mogę się doczekać kolejnych zapisanych kartek. Podsumowując: wszystko zaczęło się od końca, taki kalejdoskop.
MŁ: W twoim poście na facebooku można przeczytać, że napisanie książki to było twoje marzenie czy możemy się spodziewać kolejnych tomów?
AC: Bajka ma swój początek i koniec. Nie planuję kolejnych tomów, co nie znaczy, że nie piszę w ogóle, bo piszę cały czas, codziennie. Z odrobiną szczęścia ukażą się inne moje opowieści. No, ale parafrazując Jakuba Błaszczykowskiego: „Bez was to się nie uda”. Napisanie książki to jedna część paktu, ta druga – to znaczy: jej odbiór – jest o wiele ważniejsza.
MŁ: Czy miałeś wokół siebie osoby, które od początku wspierały Cię i wierzyły w powodzenie, bądź co bądź trudnego wyzwania jakim jest pisarstwo?
AC: Tak, miałem taką osobę, miała takie dziwne imię, Arnold, bodajże. Nazwisko też jakoś tak podobne do mojego. Pisząc nigdy nie liczyłem na grant, cieszyłem się samym procesem. Nie uznaję tego za poświęcenie, bo i tak bym to robił. Wierzę, że jeśli człowiek się nie poddaje, jest uparty, wytrwały i należycie zdeterminowany, to w końcu mu się uda. Zrobiłem coś, co kocham, a do tego udało się doprowadzić do tego, że znalazłem własnego wydawcę. Gdybym nie wierzył w to, co chcę przekazać światu, nie robiłbym tego. Jestem prosty jak trzonek siekiery, jednozadaniowy: gdy coś już robię, wkładam w to całe swoje serce. A wsparcie innych osób? No pewnie, że było. Wielu ludzi traktowało mnie niepoważnie, ale tak chyba jest zawsze, gdy człowiek stara się zrobić coś innego w życiu niż praca od ósmej do szesnastej i tyle, fajrant. Jednakże, co najważniejsze, otrzymywałem wiele wsparcia, zwłaszcza tego niespodziewanego, a niespodzianki są przecież najlepsze. W ludziach jest więcej życzliwości niż można się tego spodziewać, no i dobrze. Dobro napędzane jest przecież przez dobro, taka nieskończona spirala, w którą głęboko wierzę.
Zachęcamy do nabycia książki „Przez czas i przestrzeń”. Autor włożył w nią całe swoje serce i zamknął w niej kawał swojego dzieciństwa i ludzkiej naiwności, która jest niezbędna do życia. Historia spisana na kartkach „Przez czas i przestrzeń” jest nad wyraz uniwersalna. To opowieść nie tylko do przeczytania i zapomnienia, ale niesie sobą coś więcej i skorzystać z niej mogą nie tylko najmłodsi, ale także dorośli. Bo, jak podkreśla autor nie różnią się oni tak bardzo od dzieci.
Jak można przeczytać wcześniej, oficjalna premiera książki będzie miała miejsce 2 kwietnia, a z autografem autora zamówić ją będzie można wchodząc w link podany niżej.
https://klobook.com/produkt/czas-i-przestrzen/