W dniu 23 kwietnia o godz. 17.00  w sali konferencyjnej im. Solidarności Urzędu Miejskiego w Turku zorganizowana została debata obywatelska „Kryzys finansowy SP ZOZ w Turku - zaniechania i brak odpowiedzialności za stan finansów szpitala, możliwości naprawy sytuacji”. Od razu trzeba jednak zaznaczyć, że nie wzięli w niej udziału ani starostwie, ani członkowie Zarządu Powiatu. Jaki więc sens mogło mieć owo spotkanie? – Co dalej? My na to pytanie nie odpowiemy dzisiaj – powiedział w pewnym momencie Marian Mirosław Marczewski i te słowa chyba mogą oddać najlepiej ducha wydarzenia.

Rzecz jasna spotkanie odbyło się mimo braku włodarzy powiatu, a jego uczestnicy znaleźli sobie zajęcie. Wspomniany już radny Marczewski mówił np. o tym, że SLD podejmuje stosowne działania, gdyż np. w dniu 9 kwietnia w siedzibie Sojuszu Lewicy Demokratycznej w Turku odbyło się spotkanie członków Zarządu Powiatowego SLD z przedstawicielami związków zawodowych, działających w naszym szpitalu. Marczewski przekonywał, że kwestia losów szpitala powinna być zagadnieniem, nad którym lokalni politycy pochylą się wspólnie, niezależnie do tego, do jakiego ugrupowania należą.

Rzecz jasna milczący nie był sam Ryszard Bartosik. Samorządowiec z Kowali Pańskich utyskiwał na tajemniczość działań władz powiatu, ciągłą tajność, brak dyskusji na temat przyszłości SP ZOZ. Polityk PiS napiętnował to, iż starosta przyznał, że doszło do kilku spotkań ze spółką Nowy Szpital, a także zganił podpatrywanie rozwiązań zastosowanych w szpitalu w Łasku. Radny powiatowy Bartosik wskazywał, że owa placówka (nad którą  pieczę ma spółka Centrum Dializa) swego czasu stała się nawet negatywnym bohaterem programu "Uwaga!" stacji TVN. Lider PiS alarmował także, iż podczas przekształceń zachodzących w Łasku teoretycznie personel miał nie ucierpieć, a dość szybko okazało się, że 36 osób dotknęła krzywdząca zmiana warunków zatrudnienia itp. Cackać się z m.in. ze Zbigniewem Bartosikiem i Władysławem Karskim nie miał zamiaru Roman Rybacki. Radny powiatowy mówił o tym, że władze tegoż samorządu miały wręcz obowiązek przyjść na debatę i porozmawiać z ludźmi, gdyż przecież za swą pracę pobierają pieniądze.

Głos w trakcie debaty zabrali także przedstawiciele związków zawodowych. – W ubiegły czwartek mieliśmy spotkanie z panem starostą i z Zarządem Powiatu. Przedstawiono nam trzy warianty: plan naprawczy, wydzierżawienie szpitala na 20 lat i przekształcenie w spółki. My jako związki zawodowe wyraziliśmy naszą opinię, że chcemy, by szpital pozostał samodzielny i publiczny. Tego byśmy sobie życzyli. Zdajemy sobie sprawę, że trzeba dokonać zmian w zarządzaniu szpitalem, będziemy rozmawiać, oczywiście jeżeli pan dyrektor zacznie od grup zawodowych, które najwięcej w naszym szpitalu zarabiają. Niestety z reguły każdy plan naprawczy uderzał najwięcej w personel średni. My by ratować szpital - czyli pielęgniarki, położne, inny personel średni - najwięcej zrzekaliśmy się na rzecz szpitala. (…) W naszym szpitalu są bardzo duże „kominy” w zarobkach. Personel średni od 5 lat nie otrzymał ani złotówki podwyżki na wynagrodzenia – mówiła Elżbieta Rościszewska.

Momentami w sali im. Solidarności robiło się naprawdę dziwnie. – Dopóki Zarząd Powiatu nie uwiarygodni swojego postępowania, to tak na dobrą sprawę my nie zaproponujemy - jako opozycja, jako ci, którzy na dobrą sprawę nie mają wpływu na to, co ta druga strona będzie czyniła - żadnego rozwiązania, związanego z finansami. W sensie takim, żeby dofinansować działalność szpitala – mówił Marek Kubiak, uczestnik „kulejącej” merytorycznie debaty.

Czy debata obywatelska w sprawie kryzysu finansowego szpitala powinna być poświęcona tylko kwestii przyszłości szpitala? Teoretycznie tak, ale w praktyce wyglądało to inaczej. Obradujący w czasie spotkania znaleźli czas na to, by poruszać sprawę takiego a nie innego składu Komisji Rewizyjnej Rady Powiatu, czy też wracać pamięcią do słynnego już faktu wystosowania przez starostę listu do biskupa. Podczas spotkania powrócił też temat rozstania się Anity Dzieciątkowskiej-Pieścik w Zarządem Powiatu. Jak więc widać, samorządowcy rozmawiali o losach szpitala zdecydowanie nie trzymając się w sposób fanatyczny głównego tematu.

W wtorkowym spotkaniu uczestniczył także p.o. dyrektora szpitala, którego do głosu wywołał Mirosław Mękarski. – Stratę SP ZOZ za 2012 rok osiągnął w wysokości 2 500 000 zł, mówiąc na okrągło, minus koszty amortyzacji 1 490 000 (…) Jak mówią przepisy, na obecny moment jeśli w budżecie do 30 czerwca nie zostaną zabezpieczone środki na pokrycie straty, to z ustawy wynika, że następuje przekształcenie szpitala. Stratę trzeba pokryć do 30 września. Później jeśli się nie pokryje, to jest 12 miesięcy na zmiany organizacyjne. (…) Czy doczekamy tego okresu? Ja śmiem wątpić, bo sytuacja staje się dramatyczna. Wzrosły zobowiązania wymagalne, coraz więcej różnych naszych kontrahentów ściga nas, na drogę sądową i komorniczą wchodzi. Konieczne będzie - moim zdaniem - żeby dotrzymać do czerwca czy do końca III kwartału ratowanie jakimś kredytem, żeby zaspokoić tych najbardziej niecierpliwych kontrahentów – mówił Maciej Rosiak.

W wtorkowej debacie uczestniczyło „w szczycie” 28 osób.

AW