Czachulec: Ferma na 360 000 ptaków?! Ludzie mówią "nie", ale liczy się biznes
W środę 7 października w Czachulcu Starym w gm. Malanów odbyło się spotkanie mieszkańców zbulwersowanych tym, że „za miedzą”, w Czachulcu Nowym w gm. Kawęczyn, powstać może olbrzymia ferma drobiu, dostarczająca kurczaki m.in. do KFC. – My tu mieszkamy i nasze dzieci! One tu będą musiały się męczyć. Tu stanieją wszystkie działki. Tu się zrobi strefa nieekonomiczna! – pomstowali mieszkańcy, obawiający się fetoru oraz intensywnego ruchu ciężarówek, przewożących drób oraz paszę.
Trudno dziwić się zbulwersowaniu mieszkańców gm. Malanów, gdyż sprawa wygląda bardzo niekorzystnie dla tego samorządu. Oto bowiem w obrębie kawęczyńskiego Czachulca Nowego powstać może wielka ferma, ale będzie to także w pobliżu malanowskiego Czachulca Starego. Jak zauważyli podczas spotkania Tadeusz Gebler czy Karol Płóciennik, wygląda na to, że dla Malanowa będą to praktycznie żadne profity, ale same problemy. Może dojść bowiem do sytuacji, w której podatki płacone przez inwestora popłyną do Kawęczyna, tymczasem przez malanowskie okolice jeździć będą dziesiątki ciężarówek. – Nie ukrywam, że bliżej jest od strony gminy Malanów – stwierdził inwestor Jerzy Jabłoński gdy zapytano go, którędy mają jeździć wyładowane kurczakami i paszą pojazdy.
Nie uśmiecha się to mieszkańcom malanowskiego Czachulca Starego. Ci boją się, jak bardzo zniszczone zostaną drogi, a także jak bardzo ruch potężnych pojazdów zagrozi np. pieszym. – Może byc tak, że przy tym tonażu 3-4 lata i będzie droga zniszczona jak na Targówce – swoimi obawami dzielił się też Michał Harasny. Radny powiatowy sugerował, że firma drobiarska powinna więc partycypować w kosztach remontu tras.
Przerażenie ludzi budzi wielkość inwestycji. Danymi dotyczącymi mającej powstać za około 13 000 000 – 14 000 000 zł inwestycji dzielił się z zebranymi wspomniany już Jerzy Jabłoński, który w branży drobiarskiej działa już od 20 lat. Ferma planowana w naszym powiecie składać się ma z 9 kurników, po 40 000 sztuk kurczaków w każdym, co daje ogółem 360 000 ptaków. Jerzy Jabłoński wskazywał, że teren nadaje się pod taką inwestycję, gdyż jest oddalony o około 700 m od wsi i jest to miejsce oddzielone lasem. Innego zdania są mieszkańcy, którzy wskazują, że nie wszystkie zabudowania są oddalone aż o tyle.
Inwestor starał się mówić o korzyściach, jakie wynikną z powstania fermy, mówił o rozwoju wsi, o konieczności zdecydowanych inwestycji. Ponadto Jerzy Jabłoński wskazywał, że lokalni rolnicy będą mogli odsprzedawać firmie swoje zboże. Przedsiębiorstwo zapłaci też za wodę, pobieraną z hydroforni w Czachulcu. Te argumenty nie trafiły do zebranych. Ci powątpiewali, czy faktycznie firma będzie bawić się w skupowanie zbóż od pomniejszych rolników, skoro zapewne będzie kupować hurtem tysiące ton pasz od wielkich dostawców. Uczestnicy zebrania wręcz wyśmiali to, że Jerzy jabłoński mówił o utworzeniu miejsc pracy. Mowa o zaledwie kilkunastu miejscach pracy, z czego na pewno co najmniej kilka osób będzie musiało przybyć z innych ferm, z zewnątrz.
Rzecz jasna wszyscy obawiają się tego, jak ogromne ilości produkowanych odpadów i obornika mogą wpłynąć na jakość powietrza i ogólnie środowiska naturalnego. – Pomiot kurzy będzie oddawany firmom, które robią kompost na pieczarki. Będzie to zgodnie z przepisami – tłumaczył Jerzy Jabłoński. Mieszkańcy z kolei mówili, by inwestor nie opowiadał im bajek o braku przykrych zapachów, gdyż ich zdaniem smród musi powstać.
By ferma mogła zostać zbudowana, wymagane są stosowne pozwolenia. Wypowiedzieć musi się „Sanepid”, jak również Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska. Prowadzący spotkanie mieszkańców z inwestorem Karol Płóciennik mówił jednak wprost, że w jego odczuciu raport oddziaływania na środowisko będzie przychylny inwestorom. – Ja sobie daję całą rękę uciąć, że tam wszystko będzie dobrze. Przecież wy za to płacicie – stwierdził Płóciennik. – No jeśli żadnym służbom w tym kraju nie będziemy wierzyli... – odparł Jabłoński.
Karol Płóciennik krytykował także to, że w spotkaniu nie wzięli udziału przedstawiciele gminy Kawęczyn. – Uważałem Jana Nowaka za rozsądnego i poważnego, a teraz to jest niepoważne. Wygląda jednak na to, że wójt Kawęczyna – nawet gdyby chciał odrzucić wizję pozyskania dużego płatnika podatków – też nie ma wielkiego pola manewru. Jak można było usłyszeć podczas spotkania, jeśli „Sapenpid” i RDOŚ wyrażą pozytywne opinie, to także i wójt musi wydać pozytywną decyzję środowiskową.
Wizja ulokowania nieopodal wsi olbrzymich kurników doprowadza do wściekłości nie tylko wieloletnich mieszkańców Czachulca Starego, ale i osób, które chciały tam odnaleźć spokój, życie blisko natury. Mówił o tym jeden z mieszkańców Turku, który postanowił właśnie na pograniczu gminy Malanów i Kawęczyn zbudować dom. – Nie ma przecież możliwości ograniczyć w 100% fetoru. Będzie śmierdziało, bo jak zawieje, to pójdzie na wszystkie strony – mówił zdenerwowany mężczyzna głośno zastanawiając się, czy ludziom grożą z tego powodu choroby skóry czy oczu. Ogół mieszkańców nie wierzy w to, że zastosowanie wysokich technologii sprawi, że będzie w okolicy „pachnieć fiołkami”.
Kolejne spotkanie w tej budzącej emocje sprawie ma odbyć się w Czachulcu Starym w najbliższą środę. Przeciwni fermie mieszkańcy pragną też zapoznać się z raportem, dotyczącym oddziaływania na środowisko, planują także pojechać do miejscowości, gdzie istnieją już inne fermy, należące do tego przedsiębiorstwa. Ludzie chcą się przekonać, jak to wygląda w rzeczywistości, wysłuchać opinii osób, które od lat żyją już w pobliżu takich zakładów tuczu brojlerów.
AW
Akadiusz Wszędybył dla Turek.net.pl
Redakcja Turek.net.plFB
email: redakcja@turek.net.pl
telefon: 787 77 74 72