Sołtys Łukasz Łukasik nie pierwszy już raz zabierał głos w sprawie psów. Samorządowiec narzeka na to, że brak działań poskutkuje plagą czworonogów. Samorządowiec mówił o tym, że wystarczy, że suki oszczenią się i z kilku wyjaławiających się psów zrobi się kilkadziesiąt. – Ludzie zgłaszają cały czas. Jest problem. Na podwórza wchodzą, bo to wygłodniałe, nie ma co zjeść na polu. Niedługo to jeden drugiego będzie zjadać. Może tak będzie, no nie wiem – mówił sołtys Łukasik.

Wójt Przykony przyznał, że właśnie na terenie tego samorządu pojawia się sporo czworonogów. – Dla mnie zdumiewające jest to, że jakoś tak geograficznie na terenie powiatu tureckiego ta ilość psów bezpańskich kształtuje się dziwnie. U nas dużo, gdzieś w sąsiedniej gminie bardzo mało. W sprawozdaniach z wykonania budżetu widać, że my przez pół roku wydaliśmy 60 000 zł na schronisko dla psów. Czyli co? Do końca roku będziemy musieli wydać ponad 100 000 zł za utrzymanie psów? Jak to się dzieje, że sprawdzając wydatki u sąsiadów, gdzieś tam w gminach, to okazuje się, że oni radzą sobie za 20 000 zł, a my mamy 60 000 zł za pół roku?

Władze gminy Przykona postanowiły, że trzeba zakończyć lokowanie psów w schronisku poza powiatem tureckim i oddawać czworonogi do schroniska w Turku. – W Turku się to odradza, na nowych zasadach. Wygląda na to, że będzie dla nas nieco taniej. W najbliższych dniach psy będą przenoszone do Turku. Zależy nam na tym, by psy podlegały szybkiej adopcji, byśmy w schronisku mieli ich jak najmniej. To są przecież nasze i wasze pieniądze. Wolałbym np. zaoszczędzić z 20 000 zł i przeznaczyć je na jakieś cele społeczne. Pies jest społecznie użyteczny, musimy dbać o zwierzęta, ale wolelibyśmy zaoszczędzić – mówił wójt.

Mirosław Broniszewski prosił, by winą za pojawianie się psów nie obarczać tylko turystów. Pokutuje opinia o letnikach porzucających czworonogi, ale trzeba uczciwie przyznać, że do schronisk trafiają też psy z miejscowych domostw. Wójt przytoczył nawet kilka anegdot pokazujących, jak dziwnie ludzie obchodzą się ze zwierzętami. Otóż do Urzędu Gminy zadzwoniła pewna pani, prosząc o zabranie psa, który się ''przybłąkał''. Okazało się jednak, że ów pies przybłąkał się... 3 lata wcześniej. Pani trzymała go na podwórku, a po kliku latach najwyraźniej jej się znudził czy zaczął przeszkadzać. Rzecz jasna takich próśb Urząd Gminy nie może respektować. Innym razem do schroniska trafił błąkający się pies, który uciekł z jednego z podwórzy podczas nieobecności właściciela. Jakimś cudem nie zareagowali sąsiedzi, nie wyjaśnili nikomu czyje to zwierzę. Właściciel musiał później poszukiwać czworonoga.

Władze gminy liczą na to, że uda się sprawić, że do schroniska w Turku będzie trafiało mniej psów, a te, które tam się znajdą, szybko zyskają nowych właścicieli. Obecnie gmina utrzymuje ok. 30 psów.

AW